BJK Cup w Radomiu - Polki zwyciężyły Szwajcarię 3:0!
Reprezentacja Polski zwyciężyła Szwajcarię 3:0 w turnieju kwalifikacyjnym BJK Cup w Radomiu. Punkty zdobyły zawodniczki LOTTO PZT Team: Magda Linette i Kasia Kawa i debel Maja Chwalińska i Martyna Kubka.
Pierwszy punkt w czwartkowej rywalizacji w Radomskim Centrum Sportu zdobyła Katarzyna Kawa (BKT Advantage Bielsko-Biała), pokonując 5:7, 6:4, 6:2 Jil Teichmann. Do Radomia zawodniczka LOTTO PZT Team dotarła najpóźniej, bo w poniedziałek w nocy, prosto po występie w finale turnieju WTA 250 w Bogocie.
Kasia Kawa powiedziała:
- Jak widać, miałam wystarczającą ilość czasu, żeby się zregenerować po finale turnieju WTA 250 w Bogocie. Podróż z Kolumbii do kraju była długa, ale dosyć komfortowa. Tu w Radomiu miałam jeden dzień wolny i jeden dzień treningowy. Myślę, że doświadczenie pomaga mi, jeśli chodzi o przystosowanie do warunków. Pytanie było tylko, czy mój organizm sobie poradzi w meczu. Dzisiaj miałam pierwszą w miarę przespaną noc. Czułam się naprawdę nieźle i wiedziałam, że będę w stanie fizycznie dźwignąć ten mecz. Wraz z jego trwaniemrozkręcałam się. Na początku czułam, że brakowało mi trochę rytmu, zrobiłam kilka małych błędów, nie zagrałam wystarczająco odważnie w końcówce, co rywalka skrzętnie wykorzystała. Dziś kluczowe było wydłużenie piłki. Na starcie starałam się grać agresywnie. Na początku nie było to odpowiednie wydłużenie piłki, ale od drugiego seta było to już odpowiednie wydłużenie. To bardzo dobra zawodniczka, która wykorzystuje takie momenty i przejmuje kontrolę nad meczem. W drugim secie nie popełniłam tego samego błędu i cieszę się, że wykorzystałam trudny moment drugiego seta. A w trzecim już było lepiej, widać, że z upływem czasu grałam coraz lepiej i wytrzymałam do końca - powieedziała po meczu Kawa, 156. tenisistka w rankingu WTA.
Dla mnie każde doświadczenie singlowe w reprezentacji jest cenne na swój sposób. Po dwóch wcześniejszych przegranych meczach z Brazylijkami w Bytomiu, bardzo chciałam wygrać ten mecz, żeby w końcu mieć zwycięstwo singlowe dla reprezentacji. I udało się za trzecim podejściem. Bardzo dobrze mi się tu gra, nawierzchnia kortu jest świetnie przygotowana. Jest to absolutnie najwyższy poziom w tych turniejach, jakie dotychczas grałam w Polsce. Wcześniejsze imprezy, na których grałam w Polsce nie równają się z tą.
W drugim meczu singlowym, z udziałem liderek zespołów, Magda Linette (AZS Poznań) pokonała 6:4, 6:3 Viktoriję Golubic.
Magda Linette powiedziała:
- Dzięi Kasiu, bo łatwiej się wychodzi do gry przy prowadzeniu. Przy takim obrocie spraw ma się małą przestrzeń na błąd. Zdecydowanie troszkę mniej presji, zwłaszcza na początku, bo stres i tak jest. Trudniejsze było to, że rywalka miesza zagraniami i jest przez to nieprzewidywalna. Trzeba się chwilami naprawdę mocno napracować na punkt. Cieszę się, że nie zawsze dopuszczałam ją do słowa. Fajnie, że dyktowałam dzisiaj warunki na korcie. Golubic gra piękny jednoręczny backhand. Nie wiem, czy jest druga taka zawodniczka w pierwszej setce. Świetnie go gra technicznie. Wiedziałam, czego się spodziewać, bo często z nią trenowałam, poza tym jesteśmy z jednego rocznika. Kluczowe było nieoddanie jej inicjatywy, żeby nie mieszała mi za dużo i żebym nie zostawała długo w korcie z nią. Kiedy zaczyna mieszać, jest naprawdę ciężko. Cieszę się, że od samego początku nadawałam swój rytm, byłam tą bardziej agresywną i miałam przewagę w punkcie. Myślę, że większość meczu było na moich warunkach i był to dość bezpieczny pojedynek. Jestem bardzo dumna z kibiców, że przyjechali nam kibicować. Mimo tego, że Iga nie mogła być z nami, to bardzo budująca postawa jest kibiców, którzy nas motywowali i wspierali tak licznie. Bardzo trudno jest zrobić dobry kort ziemny w hali w tak krótkim czasie, dlatego jestem bardzo dumna, że się udało wynegocjować ten kort, bo to naprawdę bardzo trudne przedsięwzięcie. Po pierwsze, że Polski Związek Tenisowy poświęcił swój czas, siły i pieniądze dla nas, bo jest to też istotne z punktu widzenia naszych startów, żebyśmy mogły jak najlepiej przygotować się do sezonu na mączce. Sam kort jest naprawdę fajny. A cała atmosfera od kibiców jest rewelacyjna.
Na koniec pierwszego dnia turnieju kwalifikacyjnego grupy E BJK Cup w Radomiu doszło do pojedynku deblowego, w którym para LOTTO PZT Team Maja Chwalińska (BKT Advantage Bielsko-Biała) i Martyna Kubka (WKT Mera Warszawa) okazały się lepsze 6:3, 4:6, 6:2 Celine Naef i Jil Teichmann.
- Jak byłyśmy młodsze, to trochę grałyśmy razem. Ostatni raz zagrałyśmy wspólnie debla dwa lata temu i przegrałyśmy wówczas w pierwszej rundzie. Na pewno nie był to najlepszy mecz. Tutaj zdecydowałyśmy się zmienić stronę i jak widać poskutkowało dobrze - podsumowałą występ Kubka.
- Cieszę się bardzo z tego zwycięstwa drużny i z naszego wygranego meczu deblowego. Razem dobrze się czujemy na korcie i dobrze dogadujemy Również poza kortem znamy się naprawdę od dawna i przyjaźnimy - dodała Chwalińska.
A oto jak podsumował zwycięstwo nad Szwajcarią kapitan Dawid Celt:
- Nie zaskoczyły mnie rywalki, bo bardzo dobrze znam te dziewczyny. Wydaje się, że ich szczyt minął, ale to cały czas bardzo dobre i doświadczone tenisistki. Kompletnie nie podchodziłem w ten sposób, że nie ma najlepszej tenisistki, Belindy Bencic, to będzie łatwiej. W tych meczach nigdy nie jest łatwo. Trzeba się napracować, zostawić mnóstwo zdrowia, poradzić sobie z emocjami i wtedy jest szansa na sukces. Jestem bardzo zadowolony z całego dnia. Może być to w pewien sposób zaskakujące, oczywiście w pozytywny sposób, że mimo nieobecności Igi Świątek, hala wypełniła się niemal w stu procentach. Były pewne znaki zapytania, wiedzieliśmy, że bilety wyprzedały się w moment, ale zastanawialiśmy się, czy nie jest to podyktowane tym, że kibice liczą na to, że będzie Iga, czy czymś innym. Myślę, że pozostałe dziewczyny też są atrakcyjne pod względem tenisowym. Generalnie cieszę się, że tak to dzisiaj wyglądało i wierzę, że jutro będzie jeszcze lepiej. Na razie wszystko fajnie się układa. Organizacja jest naprawdę super, jeśli chodzi o kort, możliwości treningowe, to jest to wszystko na najwyższym poziomie i nie mamy powodów do narzekań. Ale jutro skala trudności pójdzie w górę.
Dobrze znamy Switolinę i Kostjuk, a Mai trenerka współpracuje przecież z Martą Kostiuk, więc postaramy się coś więcej dowiedzieć. A mówiąc całkowicie poważnie, to obserwuję te zawodniczki na co dzień. Elinę pamiętam jeszcze z czasów jak Agnieszka Radwańska grała przeciwko niej. Jak pracowałem z Magdą Linette, to też grały przeciwko sobie na Wimbledonie. Wtedy Magda ją ograła, więc może te wspomnienia powrócą. Ukrainki to bardzo solidne i regularne tenisistki. Troszkę różniące się od siebie, ale wiemy jaka jest Marta i Elina. Nie zmienia to faktu, że jest tam bardzo dużo jakości, natomiast tam też są spore oczekiwania i duża presja. Przyjechały w takim składzie, że ewidentnie postawiły na miejsce w BJK Cup Finals, a my chcemy te plany im pokrzyżować.
Fot. Andrzej Szkocki.