Roland Garros - Świątek zagra z Sabalenką o finał
Broniąca tytułu Iga Świątek powalczy w czwartek z liderką rankingu WTA z Aryną Sabalenką o miejsce w finale Roland Garros. W ćwierćfinale Polka (nr 5.) pokonała 6:1, 7:5 Ukrainkę Elinę Switolinę (13.).
Świątek i Sabalenka spotkają się już po raz 13., a bilans dotychczasowych ich pojedynków jest zdecydowanie korzystny dla Polki 8-4, w tym na ziemnej nawierzchni 5-1. Ale po raz pierwszy zagrają przeciwko sobie podczas Roland Garros, prawdopodobnie przed blisko 15-tysięczną widownią, bo tyle widzów mogą pomieścić trybuny kortu centralnego im. Philippe’a Chatriera.
W półfinale zapowiada się więc bardzo ciekawe widowisko i to w miejscu wyjątkowym dla Igi. To właśnie w Paryżu odniosła pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo, w październiku 2020 roku, gdy turniej z powodu pandemii został przeniesiony na jesień. Trzy kolejne tytuły na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa odniosła w ostatnich trzech sezonach, więc w tym roku ma szansę na piątą tytuł w stolicy Francji.
W największej w sezonie imprezie rozgrywanej na nawierzchni ziemnej wygrała we wtorek już 39. mecz, ponosząc tylko dwie porażki: z Rumunką Simoną Halep (1/8 finału, 2019 r.) oraz z Greczynką Marią Sakkari (1/4 finału, 2021 r.). Jednocześnie przedłużyła serię zwycięskich pojedynków na paryskich kortach do 26, pokonując Switolinę w ciągu godziny i 43 minut wyrównanej walki.
Patrząc na wynik pierwszego seta, można by odnieść wrażenie, że wygrana 6:1 przyszła Polce łatwo i bez większego wysiłku. Tak jednak nie było, bo trwał 44 minuty, a gra toczyła się często w długich i wyczerpujących wymianach z głębi kortu. Poza tym Elina wypracowała w tej partii trzy break pointy, pierwszego już w gemie otwarcia i dwa w piątym gemie. Ale żadnego nie zamieniła na przełamanie.
Sama natomiast straciła swój serwis trzykrotnie. Udało jej się go utrzymać tylko na 1:1, ale po tym przegrała pięć kolejnych gemów i seta. Jednak w każdym było sporo walki i ciekawych wymian.
Druga odsłona tego pojedynku trwała 59 minut i dostarczyła licznej widowni dużo emocji i powodów do głośnych oklasków. W czwartym gemie Świątek znalazła się w trudnej sytuacji i nie zdołała obronić pierwszego w tej partii break pointa ba 1:3.
Ale natychmiast odrobiła stratę, również przy pierwszej okazji, a zaraz po tym wyrównała na 3:3. Potem, do stanu 5:5, obie pewnie utrzymywały swoje podania, wiec realne stawało się rozstrzygnięcie w tie-breaku.
Ale Iga wyszła na 40-30 i zdobyła zaraz po tym breaka, jak się okazało kluczowego dla losów awansu do półfinału. W 12. gemie szybko odskoczyła na 40-15 przy własnym serwisie i wykorzystała od razu pierwszą z dwóch wypracowanych piłek meczowych.
Fot. ITF